"Kiedy niemożliwe staje się możliwym..."
Bywają malarze, którzy przez lata pracując nad swoim warsztatem nie są w stanie uchwycić w swoich pracach tego co ulotne, co skrywa w sobie jakąś tajemnicę, zagadkę, czy też pewnego rodzaju niedopowiedzenie. Obojętnie jak tego nie nazwiemy, to "coś", intryguje a zarazem dopełnia kontakt odbiorcy z postrzeganym dziełem. To "coś" sprawia, że chcemy je oglądać i odkrywać, doszukując się wciąż czegoś nowego. Zdarzają się też / niestety rzadko / tak wyjątkowe osoby jak pani Lidia Wiewiórowska, której prace posiadają właśnie to "coś", a jej historia jest dość niezwykła. To historia sosnowiczanki, która po przejściu na emeryturę zapragnęła malować. Tę chęć nosiła w sobie długie lata, jednak praca zawodowa / kompletnie nie związana ze sztuką / pochłaniała ją bez reszty, uniemożliwiając rozwijanie swoich pasji. Marzenia o uczeniu się sztuki malarstwa spełniła córka pani Lidii, zapisując mamę na roczny kurs malarstwa w pracowni GRATIA ARTIS w Krakowie pod kierunkiem Piotra Suchodolskiego.